11.2.13


'What to do with rain, with snow, with sleet, with leaves, with comets, with hail, with lightning, with apples, pears and plums, nature shaking out her excess, the gravity delighting objects that spill around my head? Get an umbrella. A folding, pocket-sized all-weather-friend to bounce off the booming world and keep me dry when I should be drenched through. 

Shall I be dry?(...) I can live like that under the rim of consciousness in the nylon-shelter of my own thoughts, safe from beauty's harm.(...) But only through feeling can I get at thinking. '


Szukam w sobie resztek cynizmu, ale dziś pochowały się niczym czerwone krwinki
w aortach 
w odcinku "Było sobie życie". Moim marzeniem jest umieć stanąć z boku
i obśmiać z nienagannym urokiem ten mikrokosmos, który tworzyliśmy. W sumie, jeśli już
o owadach mowa, z priczeski całkiem przypominam Pszczółkę Maję, ty też masz pewne cechy jej życiowego partnera. Ze względu na tę właśnie umiejętność autokpiny na poziomie ekstremalnym, pragnę przelecieć Lenę Dunham. Czuję się jednak bezradna, mój język nie jest giętki. Jest sztywny. Jak bardzo. Obejdzie się bez metafor.


(Mikro)Kosmos? Grecy używali tego słowa mając na myśli "doskonałość", współcześnie często używa się go, by opisać chaos. Stanowimy doskonałą ilustrację tej etymologicznej ewolucji. Nie chcę  być już ogonkiem w tym średniku, który tworzyliśmy. Stoję sama na końcu zdania. Na końcu i skraju wszystkiego, co miałam ci do powiedzenia. Jestem jak glottal stop, głębokim oddechem miedzy jednym dźwiękiem a drugim. Choć chciałabym być jak schwa, (which is never stressed), ale na razie daleko do tego. 

Letnie, duszące powietrze kojarzy mi się z tobą. Poznałam cię podczas upalnego, agresywnego lata, kiedy nie miałam już nic do stracenia. Byłam czystym arkuszem papieru w Excelu, który ty mogłeś zapisać, tak jak wystukiwałeś później swoje genialne teksty: powoli, ale konsekwentnie i logicznie. Tamtej nocy lało, tak mocno jak teraz pada śnieg.
Nie klikam 'clear sheet' z łatwością. Mogę przeprosić. Mogę stawiać zarzuty. Mimo podziwu, szacunku, pragnień, uwielbienia jakie do ciebie żywię, oskarżam cię
o współudział. Ale w duchu, przed sobą. Nie wydam cię nikomu

Dookoła mnie dzieją się cuda. W równoległych mikrokosmosach rodzą się dzieci tak małe, że ich palce muszę oglądać pod mikroskopem. Istnieje, kurwa, jakieś szczęście, jakiś spokój. Dosyć pastwienia się nad sobą, dosyć koszmarów. Dosyć zabandażowanych jak u mumi nóg i szpitali o kuriozalnie białych ścianach. Nie będę płakać, gdy wyląduję sama na lotnisku w Rzymie choćbym miała oślepnąć z wysiłku. 

'I blame myself for my part in my crime. Collusion in too little life, too little love. I blame myself. That done, I can forgive myself. Forgive the rotting days when the fruit fell and was not gathered. The waste sad time. Punishment enough. Enough to live wedged in by fear. Call the rain.'
/Jeanette Winterso, 'Art & Lies'